Recenzja filmu

Uwaga! Mr. Baker (2012)
Jay Bulger
Ginger Baker

Uwaga! Zły perkusista!

Dokumentując kolejne życiowe wyboje, jakich doświadczył Baker (rozwody, konflikty z dziećmi, problemy finansowe, uzależnienie od narkotyków), Bulger zarazem daje świadectwo jego niezwykłego
O tym, że Ginger Baker jest wdzięcznym ekranowym bohaterem, dowiadujemy się już z pierwszych sekund opowiadającego o nim filmu. Nie co dzień ogląda się dokumenty, których protagonista podnosi rękę na reżysera. Krew mamy zatem już na otwarcie, ale w historii życia jednego z najważniejszych rockowych perkusistów w historii nie brak też potu i łez. Autor, Jay Bulger, mimo odniesionych w okresie zdjęciowym ran, trzyma fason i skrupulatnie przybliża nam kolejne punkty biografii muzyka.

Baker muzykował m.in. z Erikiem Claptonem (w Cream oraz Blind Faith) czy Felą Kutim. W swojej grze łączył (i wciąż to robi) wpływy jazzowej improwizacji i afrykańskiego bębnienia, czym kładł fundamenty pod rozwój rocka i przyczyniał się do popularyzacji tzw. world music. Próbował też swoich sił jako aktor (!) oraz zawodnik polo (!). Był czterokrotnie żonaty. Ale przede wszystkim – był nieprzewidywalny. Podczas jednego z koncertów Cream zdarzyło mu się zaatakować basistę Jacka Bruce'a z zamiarem zabicia go. Jak widać, Baker to nie tylko perkusista, a regularny człowiek-orkiestra. Sam Clapton nie szczędzi zresztą pod jego adresem komplementów, chwaląc go jako pełnokrwistego muzyka – a nie tylko faceta, który mocno wali w bębny. Zarazem jednak słynny gitarzysta przyznaje, że swego czasu bał się Bakera jak ognia i generalnie wolał nie wchodzić mu w drogę.

Bulger relacjonuje historię życia perkusisty po bożemu, bez szczególnych ekstrawagancji. Sedno filmu stanowią rozmowy z samym Bakerem oraz wypowiedzi znających lub podziwiających go muzyków. Pochwały pod adresem bohatera wygłaszają tu m.in. Stewart Copeland z The Police, Chad Smith z Red Hot Chili Peppers czy Lars Ulrich z Metalliki. Oprócz standardowych "gadających głów" pojawiają się też archiwalne wypowiedzi czy nagrania z koncertów. Jedynym zgrzytem są dość tautologiczne animowane wstawki, których reżyser używa, by zilustrować wydarzenia, jakie nie zostały uwiecznione przez kamerę czy aparat fotograficzny. Sam Bulger poświęca również chwilę, by wyjaśnić, w jaki sposób sam trafił na swojego bohatera, ale to perkusista pozostaje w centrum uwagi. Jest o to zresztą gotów walczyć własnoręcznie – a reżyser przypłaca to rozbitym nosem.

Dokumentując kolejne życiowe wyboje, jakich doświadczył Baker (rozwody, konflikty z dziećmi, problemy finansowe, uzależnienie od narkotyków), Bulger zarazem daje świadectwo jego niezwykłego talentu i pasji. Gorący temperament muzyka wydawał się stworzony do tego, by spożytkować go właśnie w grze na perkusji. Wspomnienie Bakera z dzieciństwa spędzonego w bombardowanym Londynie urasta do rangi metafory wybuchowego temperamentu muzyka; rockman mówi zresztą w którymś momencie, że uwielbia katastrofy. W tak burzliwym życiu Bakera jedyną stałą wydaje się właśnie rytm. W istocie, największym komplementem w jego ustach wydaje się przyznanie, że ktoś "ma wyczucie rytmu". W filmie używa on tego zwrotu kilkakrotnie – niekoniecznie w odniesieniu do muzyków.       

Zawarte w tytule ostrzeżenie powiela znak, jaki Baker umieścił przy wjeździe na swoją posesję. "Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie!" albo "Uwaga! Zły perkusista!" też byłoby całkiem na miejscu. Film Bulgera skutecznie dowodzi, że reputacja, jaką cieszy się Ginger Baker – co rzadkie – nie odbiega za bardzo od prawdy. 
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones